|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lana Butler
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:24, 28 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Nie wiedziałam co zrobić. Tayla była zszokowana nie tylko tą sytuacją, ale również tym, że to akurat ja jestem przy jej łóżku. Nie wiedziała jeszcze, że to ja uratowałam jej życie, które ona tak desperacko próbowała zakończyć. Dopiero teraz przeszła mi przez głowa myśl, że kiedy się dowie, może być na mnie wściekła. Kurczę, zamiast się pogodzić, pewnie znienawidzi mnie jeszcze bardziej...
- Eee... - wyjąkałam patrząc to na nią, to na Caroline. Kompletnie nie wiedziałam jak się zachować. - Jak się czujesz Tayla?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lana Butler dnia Wto 21:33, 28 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Tayla Frost
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:26, 28 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Słyszałam czyjeś głosy. Powoli zaczęłam przygotowywać się na ludzi w sali i w końcu postanowiłam otworzyć oczy. Ukazały mi się dwie zaskoczone dziewczyny. Zajęło mi chwilę, zanim je skojarzyłam, ciągle nie byłam rozbudzona.
- Co wy tu robicie? - wychrypiałam. - Nie potrzebuję was. Nie potrzebuję nikogo. A w sumie w szczególności was. Mam inne problemy na głowie - powiedziałam, co chwila biorąc oddech i próbując zwalczyć uczucie, jakbym nie mówiła przez kilka dni. - Idźcie lepiej wykonywać swoje mash-upy i dajcie mi spokój - zdobyłam się na warknięcie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Caroline Lawerence
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:55, 28 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
- Hej - spojrzałam na nią wybita z równowagi - Chyba pomyliły ci się adresy. Trochę szacunku i grzeczności chyba nam się należy - dodałam troszkę wyzywającym tonem - W końcu to my cię znalazłyśmy i odratowałyśmy. - urwałam na moment i popatrzyłam na nią przeciągle - Umierałaś na naszych rękach, ale nie dałyśmy ci odejść... - spuściłam wzrok, żeby głos nie załamał mi się pod wpływem wspomnień salki kółka tanecznego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lana Butler
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:12, 28 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Wspomnienia z tamtego dnia bolały mnie, jak świeżo otwarta rana. Zbyt dużo skojarzeń miałam między tą sytuacją, a sytuacją sprzed kilku lat. Zdenerwowała mnie postawa Tayli.
- Słuchaj, nie potrafię zrozumieć, jakim trzeba być idiotą, aby targnąć się na własne życie - Nie potrafiłam utrzymać języka za zębami. Słowa wylewały się z moich ust, zanim zdążyłam pomyśleć nad tym co mówię. - Nie wiem co dzieje się w twoim życiu i nie wiem, co skłoniło cię do tego co zrobiłaś.
Zawiesiłam na chwilę głos, patrząc to na Caroline, to na Taylę, to na śpiącą Claire.
- Ty jednak miałaś wybór, a i tak wybrałaś źle... - kontynuowałam, przypominając sobie o moim bracie. - Niektórzy nie mieli tego szczęścia. Życie to dar i nie powinnaś go odrzucać.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lana Butler dnia Wto 22:13, 28 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tayla Frost
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:18, 28 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
- Wy mnie ratowałyście? - warknęłam. - I po jaką cholerę?! Takich rzeczy nie robi się po to, by ktoś was uratował. Szczególnie po tym, jak się tę osobę pobiło do nieprzytomności albo odbiło się jej faceta. Nie mam ochoty na powtórkę z rozrywki, więc lepiej stąd idźcie. A jeżeli musicie zostać, to obudźcie Claire i z nią pogadajcie. Jej przynajmniej jeszcze niczym nie uraziłyście. A może czujecie się winna, bo to przez was tu trafiła? - spytałam tonem, który mimo chrypy wyszedł dość ostro. Spojrzałam już prosto w oczy Lany. - Jeśli sądzisz, że to idiotyzm, to bądź mną chociaż jeden dzień i zobaczymy, ile wytrzymasz. Ja nie wiem, jakim cudem zniosłam aż tyle. Teraz nie mam siły na więcej. Wynoście się. - Odwróciłam się na drugi bok.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Caroline Lawerence
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:52, 28 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Słowa Tayli, takie niesprawiedliwe i bolesne totalnie mnie rozwścieczyły. Nie mogłam uwierzyć, że to ta sama dziewczyna, która ze smutnymi oczkami przepraszała mnie za swe czyny na chórze.
- Chyba sobie kpisz! - ryknęłam na tyle głośno, żeby nikogo nieproszonego do sali nie sprowadzić - Zaatakowałaś bezbronną dziewczynę z powodu bezdennej i głupiej zazdrości! - urwałam, biorąc głęboki wdech, by dokończyć moją tyradę - A zmasakrowałam cię, bo nie chciałaś przestać mnie atakować, a na koniec wyskoczyłaś z nożem! Jakim prawem oskarżasz nas o wtrynianie nosa w nieswoje sprawy! Nie wiesz, jakie problemy i historie były i nadal są naszym udziałem, ale tak łatwo osądzasz innych!
Byłam gotowa splunąć jej w twarz, tak mnie rozsierdziła. Myślałam, że przemówię jej do rozsądku, ale ona tylko popatrzyła na mnie ironicznie i prychnąwszy odparła:
- Możesz mnie pocałować...
Koniec. Tego było dla mnie za dużo.
- Ty mała, parszywa gnido! - warknęłam i ruszyłam na nią z pięściami. Totalnie nie obchodziły mnie konsekwencje, tylko fakt, że ktoś może być tak cholernie niewdzięczny.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Caroline Lawerence dnia Wto 22:56, 28 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lana Butler
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:58, 28 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Złapałam Caroline za rękę, kiedy już podnosiła ją, aby uderzyć Taylę.
- Car, proszę Cię przestań - wycedziłam po chwili. - Nie warto, a przemocą i tak jej do rozumu nie przemówisz.
Spojrzałam na Taylę, a w mojej głowie przemykało wiele myśli. Szczerze mówiąc, też kiedyś myślałam o samobójstwie, ale wiedziałam, że nie mogę zostawić mojej mamy samej. A Tayla nie myślała o innych i o konsekwencjach swoich czynów.
- Myślisz że my nic nie przeżyłyśmy? - powiedziałam po dłuższej chwili ciszy patrząc na Taylę. - Każdy ma swoje tajemnice.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tayla Frost
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 23:03, 28 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
- Pewnie, pobij leżącego po raz kolejny, Caroline - syknęłam, uśmiechając się ironicznie. - Nie wiem, co przeszłyście i nie obchodzi mnie to. Nie mam do kogo wracać ani dla kogo żyć, więc po co mam to robić? - Poczułam łzy spływające po twarzy. - Matka nie żyje, bo byłam głupia i samolubna, a skoro to ja ją zabiłam, sama też powinnam zginąć. Więc gdy następnym razem mnie cudem odnajdziecie, raczcie się pieprzyć - wrzasnęłam tak głośno, jak potrafiłam. Nie obchodziło mnie, czy kogoś to zaalarmuje, chciałam tylko, by dały mi spokój.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tayla Frost dnia Śro 10:48, 29 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Caroline Lawerence
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 23:37, 28 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Gdy Lana mnie powstrzymała. nagle w mojej głowie pojawiła się blokada. Normalnie odepchnęłabym ją lub bym jej się wyrwała i dokończyła dzieła, ale wtedy pierwszy raz uspokoiłam się, bo ważna dla mnie osoba tego wymagała. Zdałam sobie sprawę, jak głupi to był pomysł, ale jestem naprawdę porywczą osobą, zwłaszcza, gdy ktoś zachowuje się w taki okropny sposób. Mając już nad sobą kontrolę, moją odpowiedzią na zgryźliwą uwagę Tayli był krzywy uśmiech, który spełzł z mojej twarzy, kiedy dziewczyna zaczęła płakać. Nie mogłam uwierzyć. Jak to, jej matka nie żyje? I niby ona ją zabiła? To niedorzeczne, gdyby ją zabiła, to by gdzieś uciekła. Wtedy pomyślałam o tym, ile bólu musi w niej siedzieć, i przypomniałam sobie, że chciałam ją przed tym uchronić. Ominęłam Lanę i podeszłam do Tayli, siadając na skraju jej łóżka. Nie chciała na mnie spojrzeć, miała nadzieję, że dam sobie siana i po prostu odejdę. Ale ja, patrząc prosto na nią, z największym spokojem powiedziałam:
- Nikt nic nie wie o twojej mamie, ale jestem pewna, że jej nie zabiłaś. - powstrzymując jej wybuch prostym gestem, spokojnie kontynuowałam - Chciałam ci również powiedzieć, że nie ratowałyśmy cię, bo tak trzeba. Uwierz mi, że gdybym cię naprawdę nienawidziła, nie ruszyłabym palcem, żeby ci pomóc. Zrobiłyśmy to, bo nam na tobie zależy, bo cię mimo wszystko lubimy. - Talya popatrzyła na mnie spode łba i prychnęła, w oczach nadal miała łzy - Możesz sobie w to wątpić, ale ja wiem dobrze, co czuję względem ciebie. Byłaś pierwszą osobą od wielu, wielu lat, której chciałam wyjawić swoje sekrety, żeby cię przed tym uratować. - urwałam, czując ciężar mojego wyznania - Mnie odratowała mama. - po tych słowach zapadła cisza, którą można było kroić nożem. Dziewczyna zdziwiła się i trochę poruszyło ją moje nagłe wyznanie. Patrząc na nią, ciągnęłam moją wypowiedź dalej - Chociaż ją kocham, nie odzywałam się do niej rok, mając jej to za złe. Moje życie było piekłem, bo nikt nie był w stanie zaakceptować tego, że... po prostu jestem inna - do oczu napłynęły mi łzy, które skapywały mi po policzkach. Mimo wszystko nadal nie byłam w stanie powiedzieć im prawdy, bo nadal bałam się odrzucenia - Codziennie mnie bito, popychano, maltretowano psychicznie i fizycznie, przez kilka lat, chociaż nic tym ludziom nie zrobiłam. - mówiłam głosem beznamiętnym, jakbym czytała jakąś historię - Po próbie samobójczej odcięłam się od całego świata i w końcu podjęłam decyzję o nauce sztuk walki. To dlatego umiem się bić i dlatego zmasakrowałam tę dziewczynę, przez co dostałam metkę "bad girl". Nikt nie powiedział, że zwyczajnie się broniłam, a tłumione emocje pękły i straciłam kontrolę. To nikogo nie obchodziło. Póki się nie broniłam, nie było problemu. Trafiłam przez to prawie do poprawczaka, ale mama mnie z tego wyciągnęła. Straciłyśmy dom, a moja mama zatraciła się w pracy na kilku zmianach, żeby mieć pieniądze na życie. Teraz jest już lepiej, mamy dom i ludzie już tak na mnie nie reagują, ale od tamtej pory gram kogoś, kim nie jestem, bo dzięki temu mam spokój i nikt już mnie nie rani. - spuszczając głowę, dodałam ostatnie słowa do swojej wypowiedzi czekając na reakcję Tayli i Lany - Tak bardzo bałam się tego, że znów mnie ktoś zrani, że sama raniłam ludzi, odrzucając ich od siebie. I tak właśnie wygląda moje życie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lana Butler
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:16, 29 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Poruszyła mnie historia Caroline. Przytuliłam ją do siebie, próbując jej pokazać w ten sposób, że akceptuję ją taką jaka jest. Tayla dalej nie chciała z nami rozmawiać.
- Nie wiem dokładnie o co Ci chodzi z Twoją mamą - powiedziałam, sprawiając, że dziewczyna w końcu na nas spojrzała. - Ale wiem jak to jest stracić kogoś bliskiego.
Westchnęłam głośno. Wstałam, po czym rozsunęłam suwak od koszulki cheeriosek, podwijając ją aż pod biust. Caroline zatkała sobie usta dłonią, Tayla patrzyła na mnie szeroko rozszerzonymi oczami. Cały mój bok pokrywała ogromna blizna po oparzeniu. Nachodziła w równej części na plecy jak i brzuch.
- Czy to... - zaczęła Caroline, ale jej przerwałam.
- Tak.
Opuściłam bluzkę, nie zapinając jej jednak, tak, że ciągle miałam lekko odkryte ciało. Przysiadłam na łóżku, obok Caroline. Zauważyłam, że Tayla również wydawała się być zaintrygowana.
- Kiedy miałam dwanaście lat, moja mama pojechała odebrać mnie z zajęć tanecznych - zaczęłam mówić, w kompletnej ciszy. - Miałam młodszego brata, Jamesa. Miał wtedy 8 lat. Mój ojciec zostawił naszą rodzinę, tuż po tym, jak dowiedział się, że moja mama jest drugi raz w ciąży. Nie chciał utknąć w Ohio, z żoną i dwójką dzieci. James został wtedy sam w domu.
Zamilkłam na chwilę, czując jak w moich oczach pojawiają się łzy. Caroline chwyciła mnie za rękę.
- Mama powiedziała Jamesowi, że wychodzi dosłownie na chwilę... Wychowywała nas sama, i naprawdę się starała. Kiedy wróciłyśmy, cały dom stał w płomieniach, musiało być jakieś zwarcie w kuchence, czy coś... Moja mama zostawiła lazanię w piekarniku, aby była gotowa, akurat jak wrócimy, na kolację... Wszędzie pełno straży...
Rozpłakałam się, nie potrafiłam tego powstrzymać, chciałam dokończyć historię, ale głos łamał mi się niesamowicie.
- Kiedy tylko dowiedziałam się, że był tam młody, wbiegłam bez zastanowienia, wyrywałam się strażakom - wyjąkałam, a łzy skapywały mi obficie na brodę. - Znalazłam go, ale było już za późno...
Nie potrafiłam kontynuować, Caroline musiała mnie do siebie przytulić i uspokoić. Zdziwiłam się, bo poczułam też, że Tayla złapała mnie za dłoń. Może zrobiła to nieświadomie, a może jednak chciała mnie wesprzeć. Nie wiedzieć czemu, uspokoiło mnie to trochę.
- Leżał tam... nieprzytomny... Płomienie prawie go już dosięgały. Chciałam go wyciągnąć... ale, ale... Straciłam przytomność, i wpadłam prosto w ogień. Stąd ta blizna... Obudziłam się w szpitalu, moja mama siedziała obok mnie cała we łzach. To wtedy dowiedziałam się, że straciłam brata... To był dla mnie koniec świata. Potem spojrzałam na siebie, na wszystkie te poparzenia. Większość zdołała się zagoić, były małych rozmiarów...
Spojrzałam na dziewczyny, i na Claire, która nie wiadomo kiedy się obudziła i w ciszy przysłuchiwała się moim słowom. Otarłam ręką łzy.
- Nikt nie wie oprócz lekarzy i mojej mamy, która ciągle się obwinia. Nie potrafię jej powiedzieć że to nie jej wina, nie potrafię jej przekonać... Widzę jej wzrok, i ból, kiedy patrzy na moją bliznę, a to już przecież tym bardziej nie jest jej wina, sama tam wbiegłam... No i teraz wiecie jeszcze wy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tayla Frost
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:37, 29 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Słuchałam historii dziewczyn w oszołomieniu. Nie dość, że ode mnie nie odeszły, to jeszcze powiedziały o tym, o czym nie wiedział nikt inny poza ich rodzinami. Przełknęłam narastającą gulę w gardle. Czułam, że oczekują szczerości również z mojej strony, ale nie potrafiłam zdobyć się, by o wszystkim powiedzieć. Cisza wisiała w powietrzu, tylko zagęszczając atmosferę między nami. Ku swojemu zdziwieniu zauważyłam, że obiema rękami trzymałam dłonie Caroline i Lany. Spojrzałam na sąsiednie łóżko i rozbudzoną, przysłuchującą się nam Claire. Przeanalizowałam na szybko, co mogę im powiedzieć, by jakkolwiek oddać to, co podarowały mnie.
- Matka była narkomanką - zaczęłam szeptem. - Zaczęła brać narkotyki jeszcze w NYC, dopiero gdy wszystko zaczęło się walić i okazało się, że nie damy rady tam dłużej wytrzymać finansowo. Miałyśmy znaleźć coś mniejszego na obrzeżach miasta, ale szybko wyszło na jaw, że matka pozbyła się pieniędzy, które miałyśmy na to przeznaczyć. Rachel Berry, tak, ta słynna Berry, udostępniła nam swój dom, który zachowała na pamiątkę, mimo że jej ojcowie od dawna mieszkają w NYC. Skorzystałyśmy. Już od pierwszej nocy matka zaczęła sprowadzać kochanków, okazało się, że byli to sami dealerzy. Przynosili jej coraz mocniejszy towar. Czasami próbowała mi go dosypywać do jedzenia, ale zawsze łapałam ją na czas. Pod jego wpływem miewała ataki, z dnia na dzień coraz częstsze, aż w końcu nie umiała inaczej żyć niż poprzez agresję. W taki sposób powstało to, co widziałaś wtedy w łazience, Caroline. - Spojrzałam w oczy dziewczynie. - Claire już słyszała historię, ale chyba wam też powinnam ją przedstawić. Gdy wróciłam do domu dzień wcześniej, kochanka matki jeszcze nie było, co znaczy, że mama nie miała jeszcze nowego towaru. Często wpadała wtedy w szał i tak było też tego dnia. Spytałam jej, czy jest głodna, a ona... - Przełknęłam łzy i mocno zacisnęłam oczy. -...zaczęła mnie wyzywać i machać przy tym rękami. Strąciła szklany wazon na ziemię, a ja odruchowo na nią wrzasnęłam. Błyskawicznie schyliła się, wzięła jeden z odłamków i cisnęła nim we mnie. Stąd wzięła się ta blizna - powiedziałam i podsunęłam rękaw szpitalnej koszuli, pokazując pamiątkę po kłótni z mamą. - Próbowałam zszyć ją sobie sama, co nie bardzo wyszło, dlatego wtedy ciągle miałam krew na opatrunku. Następnego dnia zgłosiłam się do szpitala i założyli mi odpowiednie szwy. Potem jednak miałyśmy tę bójkę - znowu spojrzałam na Caroline - a ty mi tej ręki nie oszczędzałaś. Nie mam ci tego za złe, rozumiem, że szuka się słabych punktów u przeciwnika, a to był mój. Ale miałam z nim trochę zabawy, nie ukrywam. Gdy wróciłam wtedy do domu z pierwszymi szwami i potem po bijatyce z drugimi, mama w ogóle się tym nie przejęła. Stwierdziła, że gdybym nie była taką szmatą, to nic by mi nie było i napluła mi w twarz. Potem już jej nie widziałam, bo on ją trzymał pod kluczem i narkotykami. Mnie samej wsypał coś do jedzenia kilka razy, nawet nie zauważyłam kiedy. Raz wzięłam je, bo byłam głodna, dwa dni nic nie jadłam i nie piłam... - Popatrzyłam po zszokowanych twarzach dziewczyn. Cholera, wiedziałam, że nie powinnam była tego mówić. - Więcej nie wzięłam nic z własnej woli, daję słowo - stwierdziłam zgodnie z prawdą. - Ale gdy ja zaczęłam się buntować, w końcu dopuścił mnie do mamy. Znalazłam ją bladą, zimną, nieruchomą. Była... m-m-martwa. - Nie umiałam powstrzymać ryku, który wydobył się z moich płuc. Nie umiałam sobie wybaczyć, że zginęła przeze mnie. - Mój egoizm zabił mamę. Ja ją zabiłam, nie powstrzymał go i zignorowałam ostrzeżenia. - Czułam, że odruchowo podkuliłam kolana, objęłam je rękami i zaczęłam się kołysać. Choroba sieroca? Cóż, w końcu zostałam sierotą, bo ojca nigdy nie znałam. Wiedziałam, że sobie nie poradzę z życiem bez mamy i że spróbuję zrobić to samo jeszcze raz. I tym razem nie pozwolę nikomu mnie uratować.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Claire Valentine
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:07, 29 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Poznawałam te głosy, które mnie obudziły. Lana, Caroline i Tayla. Banał. Oczywiście Car musiała wszcząć awanturę. To szpital, do cholery! Miałam dość, już chwytałam za guzik, żeby wyprosić dziewczyny, kiedy...Boże, Tayla w końcu zaczęła mówić! Potem Caroline. Lana. Znowu Tayla. Słuchałam uważnie, nie pomijając żadnego szczegółu. Zabolał mnie fakt, że dziewczyny zaczęły mówić dopiero teraz, na sali szpitalnej.
- Wychodzi na to, że o żadnej wiele nie wiedziałam. -powiedziałam chłodno, patrząc z wyrzutem na Caroline. Dobra, o mnie też nie wiedziały, C, zamknij się z takimi wyznaniami. Odetchnęłam głęboko, i też zaczęłam opowiadać o sobie. O Nowym Jorku, o molestowaniu, zdradzie, najzwyczajniej o tym, o czym wiedzieli tylko Tayla i Darren. Jednak było mi coraz lżej, jak tak opowiadałam, wiedziałam, że jestem do czegoś zobowiązana tym dziewczynom.
- I ten wypadek wcale nie był wypadkiem.- mówiłam, będąc w toku swojego monologu.- To ja wskoczyłam pod samochód. Zaraz po awanturze na zajęciach, pewnie pamiętacie. - obserwowałam szok Lany i rozszerzające się ze zdziwienia oczy Caroline. Tayla tak naprawdę o wszystkim wiedziała.- Potem "odwiedziny" mojego tatusia, z którego opresji wybawiła mnie Tayla....i która przez to ma problemy. Tay, nie przerywaj mi!- widziałam, że chciała się sprzeciwić.- To nie ma sensu, bo taka jest prawda.-dobra, terasz ta ważniejsza kwestia.- Moje wizyty u psychologa trwały tak naprawdę tydzień, uważałam, że nie były one potrzebne. Jak widać, chyba się myliłam.- roześmiałam się smętnie, b o tak naprawdę dziewczyny otworzyły mi oczy. Co ja narobiłam.- No co, potem próbowałam zabawić się w detektywa i jej pomóc, jednak mi się nie udało, jak widać. I na koniec mój chłopak mi nie ufa. Resztę historii chyba już znacie.
Wstałam i podeszłam do łóżka Tayli. Przytuliłam dziewczyny.
- To kwestie formalne mamy za sobą, tak?- popatrzyłam smutnymi oczami po zabranych.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Caroline Lawerence
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:07, 29 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
- Wydaje się, że tak - powiedziałam, uśmiechając się smutno do Clarie. Żadna z nas nie spodziewała się, że kiedykolwiek czekać nas będzie taka rozmowa, tym bardziej, że zrobiło się po niej zwyczajnie... miło. Ciepło, jak w domu.
- Wiecie co? - powiedziałam patrząc na dziewczyny z osobna - Dawno już nie czułam się tak dobrze wśród ludzi. Chociaż nie - przerwałam - Nie jesteście jakimiś tam ludźmi. Jesteście moimi ludźmi. - uśmiechnęłam się z tego prostego faktu, że tak naprawdę nigdy nie byłam samotna. Popatrzyłam na Taylę, Clarie i Lanę. Uścisnęłam mocno dłoń pierwszej z nich, drugą przytuliłam się do Clarie.
- Nieprawdopodobne, że znalazłyśmy się na nowo w takich okolicznościach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tayla Frost
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:42, 29 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Patrzyłam po dziewczynach, starając się odwzajemniać ich uśmiechy. Zdawały się wszystko powiedzieć o sobie podczas naszej rozmowy, przez co czułam się okropnie źle. Nie zdradziłam wszystkiego o sobie i nie potrafiłam się na to zdobyć. Spoglądałam im jednak w oczy i robiłam dobrą minę do złej gry, ściskając je za ręce.
Nagle zza pleców dziewczyn dobiegł mnie znany głos.
- Tayla, dzięki Bogu!
Usłyszałam tylko odgłos kroków, dostrzegłam, że mężczyzna delikatnie chwycił Caroline w pasie, przepraszając ją i przesuwając na bok, po czym rzucił się do mnie z ramionami. Chwilę się wahałam, bo nie chciałam przy nim dostać ataku paniki, ale nie mogłam też pokazać dziewczynom, że coś jest nie tak.
- Blainey! - krzyknęłam i odwzajemniłam uścisk. W jego ramionach zawsze czułam się bezpiecznie, tak samo jak przy całej ekipie z NYC. - Co tu robisz?
- Po pierwsze - wszyscy się baliśmy. Rachel ma teraz nowy musical, więc nie mogła przyjechać, Kurt również, Finn ich wspiera, a Santana w końcu znalazła cel w życiu i uczy tańca. Więc jestem ja. Wraz z pieniędzmi dla ciebie, które masz potraktować jak spóźniony prezent urodzinowy, a nie pożyczkę, ze wsparciem w życiu i musicalu. - Posłał mi swój wielki, szczery uśmiech. - Przepraszam, nie zdążyłem się przedstawić. Blaine Anderson.
Uśmiechnęłam się do dziewczyn.
- Blaine, to Claire, Lana i Caroline. - Gdy Caroline usłyszała swoje imię, od razu rzuciła się do uściskania chłopaka. Wytrzeszczyłam oczy, tak samo jak sam Blaine i dziewczyny, a na twarzy Car gościł błogi uśmiech. Chłopak w końcu poklepał ją delikatnie po plecach i zaśmiał się.
- Też mi miło poznać. Was wszystkie. - Gdy Caroline go puściła, usiadł na moim łóżku. - To jak z musicalem? rozumiem, że nie chcesz teraz rozmawiać o Ryanie...?
- Moja mama nie żyje - wyszeptałam i wtuliłam się w niego.
Czułam, że się spiął.
- Co...? Jak...? On...?
- Tak. - Zaszlochałam. - Ale o tym pogadamy kiedy indziej - dodałam, patrząc mu w oczy i przekazując cichą wiadomość. - A musical... cóż, przyda mi się pomoc. I za tydzień mamy zawody, wiesz?
Westchnął i znowu posłał mi uśmiech.
- Wiem, wiem, zostanę na nie. Ach, i mam coś jeszcze. - Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej czarne puzderko. Otworzył je przede mną i moim oczom ukazał się cudny, skromny, cienki, złoty wisiorek. Blaine podniósł dno pudełka, pokazując mi kilka zawieszek, która można było do niego dodać. NYC, TF, Tayla, BA, RB, FH, KH i SL. Popłakałam się i ucałowałam go w policzek. Wyjął zawieszkę z moim imieniem, nawlekł ją na wisiorek i wyjął go z pudełeczka. Złapałam włosy w dłoń i pozwoliłam mu pochylić się w moją stronę i własnoręcznie zapiąć go na karku. Usłyszałam też szept. - Na zawody przyjedzie znany choreograf i dyrektor broadwayowskich musicali. Rachel go namówiła i podała twoje dane wraz ze zdjęciem. Zrób dobre wrażenie. - Po tych słowach odsunął się i podziwiał wisiorek. Zaraz potem sięgnął do drugiej kieszeni i wyjął trzy małe puzderka, z którymi zwrócił się do dziewczyn. - Nie wiem, czy was to jakoś uszczęśliwi, ale mam jeszcze trzy zawieszki z napisem NYC. Z chęcią je wam podaruję. - To mówiąc, wysunął do nich ręce z trzema puzderkami, które o mało co mu nie wypadły, gdy Caroline rzuciła mu się na szyję i zostawiła całusa na policzku.
Zaśmiałam się na ten widok.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Claire Valentine
Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:54, 29 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Udało mi się jakoś zaśmiać, chociaż nie przyszło mi to łatwo. Jednak osłupiałam, jak usłyszałam nazwisko chłopaka, który wpadł- no, nie ukrywajmy- nieproszony do sali.
- Czekaj, czekaj...ten Blaine Anderson?- zmarszczyłam czoło, kiedy chłopak skinął głową.- Miło poznać kuzyna Darrena- roześmiałam się z jego zdziwienia, które pojawiło mu się na twarzy.
Patrzyłam, jak Blaine obejmuje Taylę, ewidentnie było widać, że się o nią martwi. Cieszyłam się, bo dziewczyna miała przyjaciół. Usłyszałam imię Ryan. Szlag, przecież to może być ten facet, który wpadł na zajęcia chóru. Dziewczyny kilka dni nie mogły się po tym otrząsnąć, mnie natomiast na szczęście nie było. No, powoli wszystko się zaczęło układać w całość, ale to nie było teraz ważne.
- Więc będziesz pomagać w musicalu...hmm..To świetnie. Naprawdę.- zwróciłam się do Blaine'a, trzymając pudełko. - I dzięki za wisiorek. Swoją drogą, też jestem z NYC. A teraz wybaczcie, ale muszę się przygotować do wyjścia. Nareszcie- przewróciłam oczami, na co wszyscy się zaśmiali. W końcu mogło być miło, bez żadnych smutków. Nareszcie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|